Do rzeczy.
Nie wiem czy odkryłam ten przepis, czy być może sprofanowałam jakiegoś szefa kuchni, nie mam również pewności co do istnienia jedynie jasnej strony tego dzieła, ale wiem jedno.
To jest dzieło.
Dzieło sztuki. Dzieło wiosennego lenistwa. Dzieło twórcy słodkości.
Dzieło MOJE nieskromnie rzecz ujmując. Dzieło, którym chcę się z Wami podzielić ku Waszej zgubie.
Obyśmy nie byli jak Kolumb.
Przepis na spód tarty, tj ciasto kruche tradycyjnie Michela Roux, znajdziecie TUTAJ
Masa krówkowa:
2 szklanki cukru
łyżka masła
1 szklanka mleka
Na patelni o grubym dnie rozpuść masło, posyp cukrem i zalej mlekiem, gotuj mieszając aż do uzyskania gęstej masy o pięknym złocistym kolorze (ok 1 godziny).
Pomarańcze:
1 owoc
pół szklanki cukru
pół szklanki wody
Na patelni rozpuść cukier z wodą, pomarańczę pokrój na cienkie plasterki, wyjmij pestki, ułóż w syropie i gotuj aż staną się na wpół przezroczyste. Odłóż na pergamin
Na sam koniec należy ciasto zmontować - upieczony, ostudzony spód polej gorącą krówką (tężeje, więc trzeba się zsynchronizować), ułóż plastry pomarańczy, posyp wdzięcznie ulubionymi orzechami.
No powiem Ci, że podoba mi się taka tarta i chętnie bym jej spróbowała :)
OdpowiedzUsuńTo próbuj koniecznie! :))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiałem zaszyt i szczęście spróbować...dzięki Kolumbie:)
OdpowiedzUsuńNie chcę być Kolumbem...
OdpowiedzUsuńAle nie ma za co! :))