Popularne posty...

niedziela, 1 września 2013

33. Figa indyjska? Tak!

Przyznaję, że misja opuncja, czyli inaczej figa indyjska, a jeszcze piękniej brzmiąca po włosku fico d'india, stanowiła dla mnie niemałe wyzwanie. Ten meksykański owoc, uważany przez Azteków za święty dar, pochodzący z kaktusa, nie przypomina swym smakiem niczego, co do tej pory było mi znane. Dowiedziałam się, że wcale nie jest podobna do herbatek z dodatkiem tejże rośliny, nie smakuje też jak figa zwyczajna, niewiele ma zresztą z nią wspólnego.
Dojrzały owoc jest karminowy w środku, jego ziarenka nie są jadalne, jeśli jednak szkoda Ci ich wyrzucać przyrządź z nich maskę do twarzy - opuncja używana jest w kosmetyce, jako składnik kremów nawilżających. Próbując figi indyjskiej, spodziewałam się intensywnego, kwaśnosłodkiego smaku, jednakże ku mojemu rozczarowaniu poczułam jedynie delikatny, mdławy smak, przeobrażający się w smutek i rozczarowanie. Być może to wina importu jeszcze niedojrzałych owoców, być może opuncja taka już jest i taka pozostać musi.

Niemniej jednak nie pozwoliłam jej odejść w zapomnienie, z żalem i powątpiewaniem zabrałam się za obieranie i krojenie owocu. Wydłubanie miąższu nie było możliwe - obraną całość włożyłam więc do blendera i zmiksowałam. Przecedziłam w sitku i uzyskałam wspaniały nektar w kolorze tycjanu.
Całość podgotowałam na niewielkim ogniu w towarzystwie dwóch suszonych śliwek i dwóch łyżek cukru.
Po zagotowaniu zdjęłam z ognia, dosypałam łyżkę galaretki agrestowej, oraz dwie łyżeczki żelatyny. Przelałam do szklanki i pozwoliłam zsiąść się galaretce.
Zapewniam, że taka opuncja JEST cudowna.
*Proporcje na trzy opuncje