Popularne posty...

środa, 28 maja 2014

42. Bardzo sentymentalne jagodzianki

Jagodzianki wypełnione kolorem letniego nieba, smakiem wschodzącego poranka, blaskiem spacerów leśnych.
Bo to smakołyk idealny na taką okazję właśnie. Już wkrótce będziemy się rozkoszować smakiem jagód, proponuję zatrzymać przy sobie ten przepis, tak, by w upalny wieczór wyczarować kolejny dzień....


Ciasto drożdżowe:

500g mąki pszennej
250ml mleka
50g cukru
25g świeżych drożdży
75g miękkiego masła
1 płaska łyżeczka soli
1 jajko
skórka starta z połowy cytryny



Nadzienie:

500g jagód lub borówki amerykańskiej
3 łyżki cukru pudru

Lekko ciepłe mleko wymieszaj z 1 łyżeczką cukru, pokruszonymi drożdżami i ok. 4 łyżkami mąki. Przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Resztę  mąki wsyp do dużej miski. Dodaj resztę cukru, sól.  Dodaj jajko, miękkie masło, startą skórkę cytrynową i wyrośnięty zaczyn. Wyrób ciasto. Następnie przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (ok. 1godz).
Po wyrośnięciu ciasto przełóż na blat posypany mąką i uformuj wałek. Wałek podziel na 16 części. 
Jagody oczyść i wymieszaj z cukrem pudrem.
Każdy kawałek ciasta uformowuj w kulę i rozpłaszcz ją na ręce. Na środku nałóż dużą łyżkę jagód i zlep brzegi, jak pieroga. Uformuj podłużną bułeczkę. Gotowe bułeczki układaj na blasze wyłożonej papierem do pieczenia złączeniem do dołu, pozostawiając odstęp między bułeczkami. . Pozostaw do podrośnięcia na 10min.
W międzyczasie rozgrzej piekarnik do 180°C.
Bułeczki posmaruj  jajkiem z mlekiem i posyp cukrem.
Piecz w nagrzanym piekarniku około 20 min., do zarumienienia, jedną blachę po drugiej. (Bułeczki lubią pękać, ponieważ pakujemy w nie maksymalną ilość nadzienia. Wypływa trochę soku, ale bułeczki pozostają kształtne i pełne nadzienia).
 Przechowuj w woreczku śniadaniowym na kolejny udany dzień.... 

wtorek, 20 maja 2014

WARSZAWSKI SMAK - vol.5

W niedzielę 18 maja w Warszawskim klubie wątpliwej świetności, za to zdecydowanie z klimatem odbyły się Warszawskie Smaki.

Inicjatywa to godna uwagi i dostrzeżenia, chęć wprowadzenia lokalnych, naturalnych produktów najwyższej jakości została przez mieszkańców stolicy przyjęta z otwartymi ramionami.
Na szczęście pogoda umilała przechadzki pomiędzy stoiskami, nie krzyżując tym samym planów wystawcom ( na zewnątrz prezentowany był grill kamionkowy bodajże, z prawdziwego zdarzenia, nie dymiący, nie rakotwórczy, nie pozostawiający w posmaku spalenizny lecz nutkę drzewnego dymu).
W środku zobaczyć można było (ba, skosztować, o ile ktoś jest w stanie roztrwonić na jedzenie naprawdę niemałe pieniądze w jedno słoneczne popołudnie) produkty przeróżnej maści i treści. Była kuchnia wschodnia, była i południowoamerykańska, meksykańska i polska oczywiście. Były cupcakesy ze złotym brokatem, cudowne konfitury (przygarnęłam tą z buraczków i pomarańczy), byli blogerzy ze swoimi tartami (również bezglutenowymi - takiego jedzenia było naprawdę pod dostatkiem), świeżo wyciskane soki, miętowe chlebki, polskie cydry, vinaigrette z cytryną.
Najbardziej urzekły mnie zaskakujące połączenia smakowe, nieznane mi do tej pory, urzekające w swej prostocie. No bo jeśli wybieramy się na taki targ kulinarny, podróż po smakach, to raczej nie po to, by kupić kolejnego oscypka...
Nam wpadła w ręce buteleczka z lemoniadą z lipy(!), była również wersja pokrzywowa i z głogiem. To wszystko jest zbiorem naturalnych składników, jak ocet jabłkowy czy miód gryczany - niezwykle orzeźwiające i aromatyczne...

Przyznam szczerze, że klimat i atmosfera były naprawdę udane, to wszystko za sprawą wystawców, którzy z wielką pieczołowitością zadbali o wystrój swych stanowisk.
Mi podobały się ogromnie sklepiki na patio z ziołami - taki wulkan zapachu działa wprost omdlewająco...



Ciężko było wybrać produkty - perełki, które chciałoby się spróbować w pierwszej kolejności. My zdecydowaliśmy się na  kebab jagnięcy z wyżej wymienionego grilla ( kebab, to znaczy maluteńki kawałek mięska na patyku...) za to niesamowite cudeńko spowite w sosie BBQ trzeba było zapłacić 10 ,- ,
prrrrawdziwie czekoladową tartę z borówkami amerykańskimi (10,- ) od cakake.pl


 i wspomnianą lemoniadę (9 ,-).

I tak wyszliśmy głodni, ale szczęśliwi.
A na mojej wishliście zaraz po William Poire od wczoraj jest również dżem z Baobabu...